środa, 25 listopada 2015

Jak to jest być samotnym w tłumie?


Przychodzi czasem w życiu taki moment, że czujemy się ogromnie samotni. I nie chodzi mi tutaj o przebywanie samemu. Mówię o samotności wśród tłumu, a ta jest zdecydowanie najgorszą ze wszystkich.

Bywa, że sami decydujemy się na samotność. Odsuwamy wszystkich od siebie, zniechęcamy ich, przestajemy utrzymywać z nimi kontakt. Szczerze mowiąc nie do końca rozumiem motywację takich ludzi, ale jest to ich własna droga. Ich wybór. Na jakimś etapie swojego życia chcą być zupełnie sami. Nie ma problemu. Gorzej mają ci, którym samotność została narzucona. 

Czasem angażujemy się w pewne znajomości. Dajemy z siebie absolutnie wszystko, wydaje nam się, że to jest dobre dla nas. I kurczowo się tych ludzi trzymamy. Nie chcemy odpuścić. Nawet jeżeli w zamian otrzymujemy tylko krytykę. Bo jak to tak po tylu latach? Trzeba walczyć o tę relację. I wyłączamy zdrowy rozsądek, sami sobie wmawiamy, że nie cierpimy. Jesteśmy w takiej relacji niezwykle samotni. Osoby, które miały nas wspierać sprawiają, że czujemy się źle. Mają wobec nas coraz większe oczekiwania, chcą żebyśmy żyli tak, jak oni tego potrzebują. A kiedy mamy inne zdanie to manipulują wszystkim tak, żebyśmy poczuli się źle. Przecież zrobili dla nas tak wiele, zadają się z nami, pokazali nam inny świat, swoich znajomych. I teraz mamy ich słuchać, bo tak. A jeśli nie... 

Nagle przestają nas akceptować. A może tak naprawdę nie było to nagle? Odtrącenie to proces. Mam wrażenie, że następuje wtedy kiedy przestajemy spełniać czyjeś oczekiwanie, często bardzo chore oczekiwania. Nasze wady zaczynają mieć zdecydowanie większe znaczenie niż zalety. Nie dostajemy takiego wsparcia, jakie jest nam potrzebne. Do czego to prowadzi? Przede wszystkim do ogromnego bólu wewnętrznego. Zaczynamy analizować, co z nami jest źle. Skoro ktoś nas ciągle krytykuje, nie umie (albo i nie chce) nam pomóc to znaczy, że jest to nasza wina.

Czemu tak po ludzku nie kończymy tych znajomości? Bo te osoby wmawiają nam, że wszystko jest przez nas. To my rzekomo popełniamy same błędy. Mam wrażenie, że naszym kosztem budują sobie poczucie własnej wartości. Trzymają nas na dystans, ale jednocześnie na tyle blisko, aby mieć w razie potrzeby. Wystarczy jedna prośba i taka samotna, odtrącona osoba wraca. I czuje się przez chwilę ważna. Tylko to poczucie jest iluzją. Sytuacja znów się powtarza. Wystarczy jeden błąd, a zostaje sama. I nie zawsze jest to jej błąd. 

Taki powtarzający się schemat sprawia, że uczucie osamotnienia się nawarstwia. Z każdym kolejnym odtrąceniem i brakiem zrozumienia jest coraz gorzej. Niestety, to wszystko prowadzi do poważnych zaburzeń. Stany lękowe, poczucie winy, wykluczenie, a często nawet depresja. Osoby odizolowane tracą pewność siebie. Nie wierzą, że ktoś może je polubić, a co dopiero pokochać. Nie wyobrażają sobie, że komuś może na nich bezwarunkowo zależeć. Bywa, że nie otrzymują wsparcia również od najbliższych. Rodzina bagatelizuje ich problemy, a to jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że są niewiele warci.

Co z taką samotnością zrobić? Pierwszym krokiem jest przeanalizowanie swojego otoczenia. Zobaczenie, kto sprawia, że czujemy się odtrąceni. Dla kogo jesteśmy wyjściem awaryjnym. Pamiętajcie, nie możecie być dla nikogo tylko opcją! Jeżeli macie być w czyimś życiu to tylko z całym dobrem inwentarza, a nie w momencie kiedy może coś od Was zyskać. Dobrym pomysłem jest zrobienie sobie pewnego rodzaju listy. Nie musi być na kartce, wystarczy w głowie. Zobaczcie sobie jak wasi znajomi wpływają na Wasze życie. Kto Was jawnie wykorzystuje? Kto odzywa się tylko w momencie, gdy wszyscy inni odmówili? Kto nigdy nie ma czasu, gdy jesteście w potrzebie, ale chętnie przyjmuje Waszą pomoc? Zadajcie sobie kilkanaście podobnych pytań. Widzicie już, kto sprawia, że czujecie się samotni? To pierwszy krok. Drugim jest odcięcie się od tych osób, ograniczenie kontaktu. Nie szukajcie ich akceptacji na siłę. Otwórzcie się na innych ludzi. Wyjdźcie z domu, zauważcie kogoś, kto na Was czeka. Trzymajcie się ludzi, którzy są dla Was. Chodźcie na imprezy, spotkania literackie, kółka malarskie, kursy garncarstwa, sztuki teatralne... Czego tylko zapragniecie. Tam czekają ludzie. I najczęściej ci, którzy pomogą wyjść z samotności pojawiają się niesppodziewanie, więc bądźcie uważni. I dajcie im szansę. Dajcie szansę sobie na wyjście z toksycznych znajomości, które niczego Wam nie dały. Przestańcie się obwiniać. To ważny krok na drodze do pełnej akceptacji siebie. A jeżeli znacie takie samotne osoby to wyciągnijcie do nich rękę. Na początku może być trudno, ale nie poddawajcie się. Takie zranione osoby nieczęsto od razu się angażują, myślą że po raz kolejny zostaną odtrącone. Czasami podświadomie stwarzają dziwne sytuacje. Pomóżcie im zbudować poczucie własnej wartości. Bądźcie z nimi i dla nich, a odwdzięczą się najlepiej jak można, swoją własną pomocą.














4 komentarze:

  1. pełna notatka! ^^ Ja nigdy nie spotkałam się z samotnością,gdyż otaczają mnie ludzie. Nie wykorzystuję mnie więc nie mam się o co bać :D Ale może inne osoby maja taki problem więc ten post do nich dotrze!Do mnie nie za bardzo, bo nie wiem jak to jest być samotnym..Ale ładnie piszesz! Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)Post o marzeniach ^^
    oddajmimojeciastko.blogspot.com <-----jeśli się podoba zaobserwuj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notka. Ja miałam w pewnym momencie narzuconą samotność. Jak napisałaś - otaczało mnie kilka osób, które znałam bardzo dobrze, nawet za dobrze. I nagle mój przyjaciel po 13 latach znajomości nie wiem dlaczego odsunął sie ode mnie, ale gdy miał problem to leciałam pierwsza z pomocą. Może to przez towarzystwo byłego chłopaka, z którym zaczął się teraz zadawać (chyba na złość mi..)... Nie wiem. Tak na prawdę w jednym momencie wszyscy nagle zaczęli mnie wykorzystywać i opuszczać w najgorszych moich chwilach, więc wolę być już sama i mieć jedną koleżankę, z którą się widzę raz na miesiąc, niż być wykorzystywana.
    Taki przykład do Twojego postu z życia wzięty :)
    Zresztą praca + studia + teningi = ciężko znaleźć czas na towarzystwo :(

    OdpowiedzUsuń
  3. prawda, ciężka, ale prawda :)

    OdpowiedzUsuń