wtorek, 15 grudnia 2015

Miłość w czasach seriali


Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam seriale. Ten moment kiedy po ciężkim dniu kładę się do łóżka z kubkiem gorącej herbaty, ubrana w ulubione dresy i włączam sobie serial. Przez kilkadziesiąt minut wyłączam się ze swojego życia, żyję sobie wymyśloną historią. I odpoczywam. Uwielbiam ten rodzaj relaksu, ponieważ przez jakiś czas mogę skupić się na czym innym niż moja codzienność, a przy tym nie wymaga to ode mnie zbyt wiele wysiłku.
Niektórzy pewnie uważają oglądanie seriali za rozrywkę dla prymitywów. Ja całym sercem będę ich bronić, bo oprócz oper mydlanych istanieją też wartościowe cykle. Tylko nie o tym dzisiaj chciałam. Tym razem o tym, co łączy wszystkie seriale - historyczne, dla nastolatek, tasiemce, opery mydlane. Miłość. Przecież żeby historia się dobrze sprzedała musi być wątek miłosny, przynajmniej w tle. A i tak najczęściej jest głównym motywem. A przez to nasze codziennie życie też się zmienia. Jak? Stajemy się bierni i liczymy, że wszystko spadnie samo, jak na ekranie telewizora.
Wystarczy się przyjrzeć tym związkom w serialach. Są takie... nierealne. To chyba najwłaściwsze słowo. Wszystko im się tak odpowiednio układa. Cały Wszechświat sprzyja! I te hasła:
Prawdziwa miłość za wsze wygrywa!
Jeśli macie być razem to będziecie!
Oczywiście, bohaterzy przeżywają też drastyczne przemiany. Zimny drań zamienia się w największego romantyka na świecie, a chłopak szukający tylko dziewczyn na jedną noc zakochuje się i od razu odstawia imprezy. Nie zapominając już o tym, jak łatwo w serialach przychodzi wybaczenie. Nie ma takiej rzeczy, której by się nie udało wybaczyć. Zdradziła faceta? Oj no zdarza się, poskacze trochę dookoła niego, zapewni że kocha i się ułoży. Zniknął na kilka tygodni? Nic wielkiego! Przyniesie bukiet kwiatów, opowie o tym jak bardzo tęsknił i znowu wraca do łask. Aaa. I oczywiście miłość od pierwszego wejrzenia, która pojawia się w prawie każdym serialu. Przeznaczenie.
Nie zapomniałam też o nieszczęśliwej miłości, bo to jeden z ulubionych wątków seriali. Niespełnione pragnienia, zakochanie w dziewczynie brata, w kimś odległym, albo w kimś kto już jest w związku. Tacy serialowi masochiści. Superbohaterowie. Bądź szczęśliwa/szczęliwy z innym. Będę cię wspierać. Możesz na mnie liczyć. Najważniejsze jest dla mnie żebyś był szczęśliwy, nawet beze mnie. I nawet  łzy i rozpacz w tych serialach wyglądają inaczej. Są takie... dostojne. Nieszczęśliwi ludzie wciąż wyglądają pięknie. W nienagannym stroju, w pełnym makijażu, który tylko trochę się rozmazał. I jak się nawet opychają słodyczami to nie tyją.
I wiecie jak to ma się do rzeczywistego życia? Nijak. Nie jesteśmy idealni. Nasze związki nie są idealne. Tutaj potrzeba wiele pracy żeby życie było piękne.
Nikt nie zrobi tego za nas, a bez wysiłku nie ułoży się nic. Naprawdę. Nie pomogą wymówki: jeżeli jesteśmy sobie przeznaczeni to będziemy razem. Nie będziecie. Tutaj trzeba się ruszyć. Nie ma magicznie sterującego Losu, który wszystko zrobi za Was. Nawet Bóg tego nie zrobi. Po to człowiek dostał wolną wolę i rozum żeby samemu działać.
To samo jest z nagłymi przemianami pod wpływem uczuć. Błagam, ktoś jeszcze w to wierzy? Oczywiście, nie mówię, że nie zdarza się to nigdy. Są takie wyjątki. Wyjątki, a nie reguła. Trzeba wiele samozaparcia i pracy nad sobą żeby zmienić swoje postępowanie. Tylko przy odpowiednim wkładzie chęci i czasu może się to udać. Efekty nie przyjdą od razu, na to potrzeba samozaparcia. I radości z małych sukcesów.
Nawet w najlepszych związkach zdarzają się kryzysy, niedopowiedzenia i inne problemy. I bez stałego pielęgnowania uczucia nie będzie dobrze. Choćbyście gotowi byli wskoczyć za siebie w ogień to na niewiele się to zda kiedy w drobnych, codziennych rzeczach nie będziecie o siebie zabiegać. Problemy same się nie rozwiążą. Nie ma takiego magicznego przycisku, który pozwoli wszystko ułożyć.
A kiedy miłość jest nieszczęśliwa to wcale nie jest taka piękna. Zapłakany człowiek po rozstaniu nie wygląda wspaniale, od ton jedzenia tyje, a dres nie jest wcale seksowny. Do tego często dochodzi też picie alkoholu. I nie mówię tutaj o jednym drinku, a o upijaniu się. Tak wygląda rzeczywistość. Nie jest wzruszająca, a bolesna. A zakochanie się w nieodpowiedniej osobie niezbyt często wygląda jak w serialach. W życiu nie odpuszczamy tak łatwo, a czasem staramy się iść po trupach do celu. Niestety, nie towarzyszy nam w tle ckliwa, wzruszająca muzyka. Tylko szum codzienności.
I to co jest najważniejsze? Nasza miłość nie jest wieczna sama w sobie. Nie jest dana jak prezent. Bardziej porównałabym ją do rośliny o którą trzeba dbać. Podlewać, nawozić, obrywać ususzone listki, czyścić z zabrudzeń. Nawozem są codzienne sprawy, wspólne życie, kompromisy i to wszystko co tworzy związek. Nie wystarczy tylko pokochać. Trzeba wziąć odpowiedzialność za drugą osobę. Jeżeli się postaramy to możemy rzeczywiście uczynić miłość wieczną, ale stanie się to jedynie wtedy, gdy włożymy w to pracę. Gdy się na to zdecydujemy. To jest to, co najbardziej odróżnia serialowe miłości od tych prawdziwych.
Nie zrezygnuję z oglądania seriali. Wam też polecam tę formę rozrywki. Chodzi jedynie o to, by nie zatracić się w tym, co tam zobaczymy. Piękny książę nie stanie nagle przed wami, nie przyjdzie do was najpiękniejsza dziewczyna świata (chyba, że będziecie mieli dużo szczęścia :)). Możecie sami uczynić kogoś Waszym księciem, albo najwspanialszą kobietą świata. Tylko rozejrzyjcie się i zacznijcie działać. Nic nie spadnie samo.



niedziela, 13 grudnia 2015

Tam dom Twój, gdzie serce Twe


Moje serce regularnie jest rozrywane na malutkie kawałeczki. Ot tak. Malutki poharatany mięsień w klatce piersiowej. Z ogromną siłą regeneracji. I cała zagadka jest w tym, że to rozrywanie absolutnie nie jest negatywne. Ba, czyni mnie jedną z najszczęśliwszych osób na tym świecie. Chodzi o to, że w każdym miejscu zostawiam kawałek siebie. Każdy bliski mi człowiek dostaje ode mnie prezent, kawałek mojego serca jest przy nim. A i tak często nie zdają sobie z tego sprawy, co ode mnie otrzymali. A to jest to, co mogę dać najlepszego. Nie jakieś drogie prezenty, wymyślne gadżety. Nie. Kawałek mnie i miejsce w moim sercu.

Paradoksalnie, im bardziej rozdrabniam swoje serce tym szczęśliwsza jestem. Wydawałoby się, że przy utracie kawałka siebie nie może być dobrze. A jednak. Mam miejsca i ludzi do których chcę wracać, którzy są częścią mnie. 
Wiecie, każda taka cząstka mojego serca działa jak magnes. Woła tę resztę, która została we mnie. Jakby bez tego moje serce było niepełne. I tęsknię do tych miejsc i ludzi. Trochę mi też to pokazuje na czym mi naprawdę zależy, bo sama w sobie nie mam wpływu na to, gdzie moje serce postanowi zostawić kawałek siebie. A najczęściej podejmuje trafne decyzje i idzie tam, gdzie powinno. I ciągnie mnie do ludzi, którzy są tego warci. Akurat w tej kwestii częściej słucham serca niż rozumu, więc kiedy tylko mogę to wsiadam w pociąg i jadę. Do ludzi, do miejsc, gdzie czuję się dobrze.

To niesamowite szczęście zostawiać kawałek serca w wielu miejscach. Onacza to, że ma się piękne życie. Przyjaciele, rodzina, ukochane miejsca. Takie, gdzie życie toczy się inaczej, a problemy same znikają. Nie musisz tam być ciągle, ważne że jest tam Twoje serce, które w odpowiednim momencie zabierze Cię w to miejsce. Wiecie, dla mnie miasta są czasem jak ludzie. Oddają mi z siebie, co najlepsze, a ja w zamian zostawiam tam swoje serce i wracam kiedy tylko mogę. Jest ich bardzo dużo, ale trzy zajmują szczególne miejsce i upodobały sobie mnie wołać zdecydowanie najczęściej. 
Mój rodzinny Lubraniec. Tam mam wszystko, czego tylko zapragnę. Rodzinę, znajomych, dom, ukochany pokój i kota. To tam zdecydowanie moje serce ma swoją siedzibę główną. I chyba już zawsze Lubraniec będzie dla mnie domem, nawet jeżeli nigdy nie wrócę tam na stałe. 
Od jakiegoś czasu moim drugim domem jest Warszawa. I kocham życie tutaj, zarówno w szaleńczo spieszącym się tłumie i w spokoju bocznych uliczek, gdzie świat się jakby zatrzymał. To miasto niesamowicie mnie rozpieszcza od samego początku, znajduję tutaj większość tego, co potrzebuję.
I jest jeszcze jedno szczególne miejsce. I z każdym rokiem dostaje od mojego serca jeszcze więcej. To Częstochowa. Tam przez kilka dni nie mam zmartwień, a czas liczy się inaczej. Życie jest piękniejsze, a ludzi bliżsi. Przez kilka sierpniowych dni dostaję taki ogromny zastrzyk sił, że starcza mi na cały rok. I chociaż co roku mam wątpliwości i boję się pewnych powrotów to i tak 6 sierpnia ruszam na Jasną Górę. I przez kilka dni żyję inaczej niż zwykle.
Oczywiście, moje serce jest też w innych miejscach, do których mam ogromny sentyment, ale te trzy zajmują zdecydowanie są najważniejsze w tym momencie.

Niestety, nie jest tylko kolorowo. Mimo całego ogromu zalet jest też jedna wada. Chodzi o tęsknotę, ale nie tę pozytywną. O tę, która rozrywa kawałek po kawałeczku. Kiedy tak strasnie tęsknisz za osobą lub miejscem, a nie możesz nic z tym zrobić. Z różnych powodów. Czasem najzwyczajnie serce zostaje tam, gdzie nie powinno. Albo tych miejsc i osób już nie ma dla nas. I wiemy, że nie możemy zaspokoić tej tęsknoty, A ten fragment tak strasznie woła i ciągnie to serce... Im bardziej starasz sie odwrócić uwagę tym mocniej uderza. Jest poraniony, wysuszony, pragnie zainteresowania. Pokazuje to, na czym nam zależy, a co jest juz przeszłością. Ludzi, którzy odeszli i miejsca które są nieosiągalne. Wiecie, ja też mam takie miejsca i ludzi. I czasem wystarczy drobiazg, a rozkładam się na długi czas. Moje serce woła tam, gdzie nie może, więc za wszelką cenę muszę je uciszyć i jakoś to przetrwać.

Bywa boleśnie. Boleśnie jak cholera. Ale nigdy nie zaprzestanę pozostawiania kawałków swojego serca. Już kiedyś próbowałam zamienić je w kamień. I chociaż miałam je całe przy sobie to ona nie żyło. Nie dawało mi radości. Teraz takie ponadrywane, poszarpane, w niektórych miejscach poklejone i pozszywane daje mi więcej siły do życia, więc dalej ludzie i miejsca będą dostawały swoje kawałki. Tylko tak umiem budować swoją tożsamość. Przez dzielenie się sercem z innymi. I z tego czerpię siłę do działania, pomysły na życie, ogrom uczuć i wiele innych. Angażuję się całą sobą, bo tylko tak umiem. I tylko tak chcę. Niech moje serce będzie przy tych, na których mi zależy. I mam kawałek domu wszędzie, w końcu tam jest dom Twój, gdzie serce Twe. I chociaż czasem dostaję za to nieźle po tyłku, to nie zamienię tego na nic innego. Widzę po sobie jak wiele z tego mam. Ot, nawet tak prozaicznie. Tego bloga. I teraz też po krótkiej przerwie mam siłę, żeby tu pisać. Odwiedziłam kawałki mojego serca.