czwartek, 22 września 2016

I mnie dopadła jesienna depresja.


Jutro zaczyna się jesień. Starałam sobie za wszelką cenę wmówić, że ona przyniesie coś dobrego. Przecież tak lubię zapach deszczu, zwłaszcza jak siedzę wtedy zawinięta w kocyk z ulubioną herbatą, czytając książkę albo oglądając film. Jesienią nie trzeba tak często wychodzić. Można się schować przed ludźmi. I nikt się temu nie dziwi. Można założyć ciepły dres, nie robić makijażu i pić gorącą czekoladę. I nie trzeba się martwić, że pójdzie w boczki, bo do lata daleko, a pod grubą warstwą ubrań i tak nic nie widać.

W ciągu ostatnich dni wiele razy usłyszałam, że jesień jest beznadziejna. Tylko zbyt krótkie dni, zimno i wiatr. A ja naiwna starałam się dodać jej trochę optymizmu. I dzisiaj mnie dopadło. Podła rzecz, jesienna depresja. Tak myślę.

W ciągu ostatnich dni udało mi się wszystko. Skończyłam jedne studia, dostałam się na następne, odwiedziłam rodzinę, byłam w domu, jadę na wakacje... Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. I normalny człowiek by latał ze szczęścia, a ja jakoś smutnieje. Mam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. I absolutnie nie przypisywałam tego porze roku. Większość ważnych rzeczy zaczęła się w moim życiu jesienią. Większość ludzi pojawiło się w zimne dni. 

Jesień była dla mnie często czasem zmian. Przez trzy kolejne lata w październiku zmieniałam mieszkania. Szkoła zaczyna się jesienią. Kilka ważnych decyzji podjęłąm w zimne dni. Bywały i takie, które wywróciły moje życie do góry nogami. Chyba co roku czekałam na te pierwsze deszcze, spadające liście i wiatr. Liczyłam, że przyniesie dla mnie dobrą zmianę.

W tym roku nie czekam. Mam dobre życie. Nie jest idealne, ale dla mnie wystarczająco dobre. Mam wspaniałych ludzi wokół siebie, w miarę poukładane sprawy uczelniane, zaczynam myśleć o pracy. Chyba mogę nawet powiedzieć, że mam teraz więcej niż to, o czym marzyłam jeszcze pół roku temu. I może dlatego tak się boję tej jesieni. Kiedyś zawsze przynosiła zmiany, a teraz ich nie chcę. 

Muszę stawić czoła temu przesileniu. Dużo witamin, dobrej muzyki, dobrego jedzenia i może moja jesień już nie będzie taka straszna. Może będzie kolejną piękną jesienią, która zamiast przynosić zmiany utrwali to, co mam. A taka chwilowa depresja jest przecież nawet lekko potrzebna...

środa, 14 września 2016

Zamienię Ciebie na lepszy model


Znów się zepsułeś i wiem co zrobię…
Zamienię Ciebie na lepszy model.

Pamiętam tę piosenkę z dzieciństwa. Wtedy była czymś w rodzaju hitu, śpiewałam ją za każdym razem, gdy leciała w radiu. Chyba nawet miałam ją na jakiejś płycie. Wydawało mi się, że to świetna piosenka, z przesłaniem. No przecież jak się facet zepsuł to po co cokolwiek naprawiać? Dawaj no nowy lepszy model. O matko, miałam chyba zadatki na wielce wyzwoloną kobietę… Jak dobrze, że życie mnie zweryfikowało.

Wracając do sedna. Tu już nie chodzi tylko o facetów. Mam wrażenie, że współczesne społeczeństwo często i chętnie wymienia wszystko. Sama się na tym łapię. Nie cerujemy już skarpetek, nie naprawiamy zepsutych sprzętów, podarte ubrania wyrzucamy do kosza. Wygodniej nam iść do sklepu  i wziąć nowe. To samo robimy z ludźmi. Chłopak przestał zasypywać prezentami? A może był niemiły, albo miał gorszy dzień i nie poświęcił Ci tyle uwagi, ile byś chciała? No przecież, trzeba to skończyć. Kompletny drań. A może Twoja dziewczyna wybrała wieczór z koleżankami? Albo znowu miała pms i focha. Nic tylko znaleźć sobie nową.

Zresztą tak samo jest z przyjaźniami. To już nie dotyczy tylko związków. Staliśmy się tak wygodnym pokoleniem. Mamy internet, Facebooka, sms, mmsy i inne bzdety. Jesteśmy globalni, mamy znajomych na całym świecie. Przecież wystarczy jedno kliknięcie i możemy zobaczyć kogoś, kto jest tysiące kilometrów od nas. I to daje nam poczucie pozornego bezpieczeństwa. Przecież jak mi nie podpasuje to, co mówi moja przyjaciółka to mogę ją zmienić. Gdzieś pośród tych sześciu miliardów ludzi znajdzie się przecież ktoś, kto przyzna nam rację.


Nauczyliśmy się odpuszczać. Sama czasem mam na to ochotę. Rzucić wszystko w cholerę i wyjechać w Bieszczady. Odpuścić sobie, bo ile można wytrzymać? Tylko, że o tyle, o ile mogę kupić nowy telefon, czy nowe ubrania to z relacjami międzyludzkimi jest trochę inaczej. O to trzeba walczyć. To ciężka, bywa że bolesna, praca. I nigdy nie będzie z tym łatwo. Jeszcze nie raz ktoś Was zrani. Albo Wy coś totalnie spieprzycie. Ważne żeby nie odpuszczać. Nie iść na łatwiznę. Jedynie zrozumienie, rozmowy i chwila uwagi pozwolą budować prawdziwe relacje. Tłumienie w sobie emocji, czy brak wybaczenia jedynie nas zabijają. Nie mówię o sytuacjach skrajnych, kiedy relacja jest toksyczna. Mówię o normalnych związkach międzyludzkich. Nikt z nas nie jest idealny i musimy zdawać sobie z tego sprawę. Nie odstawiać kogoś, bo popełnił błąd. I zamiast wymieniać na lepszy model to postarać się naprawić ten stary.