czwartek, 2 czerwca 2016

Dlaczego my do cholery nie potrafimy się cieszyć?


Czasem mam wrażenie, że nie lubię się cieszyć. Ze szczęście mnie czasem drażni. Lubię wymyślić sobie banalny powód do kłótni, czy obrażenia się na bliskich. Tylko czy o to w tym wszystkim chodzi? I czy jestem w tym osamotniona?

Ogólnie, jako społeczeństwo, chyba nie lubimy się cieszyć. Nie lubimy tego okazywać. Wystarczy spojrzeć na to jaka muzyka jest najpopularniejsza i najbardziej uznana. Oczywiście ta smutna. O bólu, rozstaniach, cierpieniu. Z literaturą jest to samo. Wzruszają nas smutne historie, utożsamiamy się z ich bohaterami. Marzymy o wielkiej przygodzie, niczym z książki, nawet jeśli kończy się ona tragicznie. O poezji chyba nie muszę wspominać. Sama najlepiej zapamiętuję te smutne wiersze. I choć na pamięć znam nieliczne to chyba nietrudno domyślić się jaki mają wydźwięk...

Niby ulice pełne są ludzi, którzy się śmieją. Sama patrzę właśnie na radosnych ludzi w pociągu. Tylko co z tego kiedy często ta radość jest chwilowa i zaraz się kończy. Mam wrażenie, że nie potrafimy radości z dobrych chwil przełożyć na pozostałe sfery życia. Tak jakbyśmy stawiali gruby mur: tutaj wolno się cieszyć, ale trzeba to zrównoważyć i za chwilę już być smutnym.

Mój ukochany happysad śpiewa o takich właśnie Smutnych Ludziach. I każdemu polecam tego posłuchać, bo zachwyca swoją prostotą:

Trafiają w samo sedno tego, co chcę powiedzieć. I nie tylko do innych, do siebie też. I pozostawię Was jedynie z krótkim pytaniem:
Dlaczego my do cholery nie potrafimy się cieszyć?

1 komentarz:

  1. Kiedyś tak miałam, a od pewnego czasu zaczęłam właśnie szukać wszystkiego, co by mnie pozytywnie nastrajało, od muzyki poprzez obrazki, piękne miejsca itp. itd. Nie wiem, na ile to prawdziwe, a na ile oszukiwanie samej siebie, ale staram się z całych sił z wszystkiego cieszyć, a jak najmniej marudzić. Chociaż czasem to potrzebuję i takich dni.
    Dobrze, że jesteś!:)

    OdpowiedzUsuń