Czasem mam wrażenie, że nie lubię się cieszyć. Ze szczęście mnie czasem drażni. Lubię wymyślić sobie banalny powód do kłótni, czy obrażenia się na bliskich. Tylko czy o to w tym wszystkim chodzi? I czy jestem w tym osamotniona?
Ogólnie, jako społeczeństwo, chyba nie lubimy się cieszyć. Nie lubimy tego okazywać. Wystarczy spojrzeć na to jaka muzyka jest najpopularniejsza i najbardziej uznana. Oczywiście ta smutna. O bólu, rozstaniach, cierpieniu. Z literaturą jest to samo. Wzruszają nas smutne historie, utożsamiamy się z ich bohaterami. Marzymy o wielkiej przygodzie, niczym z książki, nawet jeśli kończy się ona tragicznie. O poezji chyba nie muszę wspominać. Sama najlepiej zapamiętuję te smutne wiersze. I choć na pamięć znam nieliczne to chyba nietrudno domyślić się jaki mają wydźwięk...
Niby ulice pełne są ludzi, którzy się śmieją. Sama patrzę właśnie na radosnych ludzi w pociągu. Tylko co z tego kiedy często ta radość jest chwilowa i zaraz się kończy. Mam wrażenie, że nie potrafimy radości z dobrych chwil przełożyć na pozostałe sfery życia. Tak jakbyśmy stawiali gruby mur: tutaj wolno się cieszyć, ale trzeba to zrównoważyć i za chwilę już być smutnym.
Mój ukochany happysad śpiewa o takich właśnie Smutnych Ludziach. I każdemu polecam tego posłuchać, bo zachwyca swoją prostotą:
po prostu raj no a z wystaw tryska na nas świat
słońce maj chce się śpiewać
oj gorąco kolarzom w obcisłych sukienkach
po prostu raj no a z nieba sypie deszcz peelenów
tylko nie wiem czemu
Mijają mnie
Mijają mnie
Tylko smutni ludzie
słońce maj chce się śpiewać
oj gorąco kolarzom w obcisłych sukienkach
po prostu raj no a z nieba sypie deszcz peelenów
tylko nie wiem czemu
Mijają mnie
Mijają mnie
Tylko smutni ludzie
Trafiają w samo sedno tego, co chcę powiedzieć. I nie tylko do innych, do siebie też. I pozostawię Was jedynie z krótkim pytaniem:
Dlaczego my do cholery nie potrafimy się cieszyć?
Kiedyś tak miałam, a od pewnego czasu zaczęłam właśnie szukać wszystkiego, co by mnie pozytywnie nastrajało, od muzyki poprzez obrazki, piękne miejsca itp. itd. Nie wiem, na ile to prawdziwe, a na ile oszukiwanie samej siebie, ale staram się z całych sił z wszystkiego cieszyć, a jak najmniej marudzić. Chociaż czasem to potrzebuję i takich dni.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś!:)