niedziela, 11 października 2015

zgaśmy światło i tańczmy.



Czym w zasadzie są emocje? Jak je przeżywać? I po co te, które sprawiają ból?
Zauważyłam ostatnio, że współcześnie mamy tendencję do zamiatania pod dywan wszystkiego co nieprzyjemne. Piszę "mamy", bo u siebie też to widzę. Można to określić jednym zdaniem, które wyczytałam w jakiejś książce. 

Nic się nie dzieje, zgaśmy światło i tańczmy.

Współczesny człowiek wstydzi się wszystkiego, co nie jest kolorowe, fashion i trendy. Bo jak to tak płakać na ulicy? Być smutnym, bo ktoś powiedział nam przykrą rzecz? Okazywać emocje w towarzystwie? Mamy zepsuć innym zabawę? Wprowadzić napiętą atmosferę? Przecież nie wypada. A to, że przy okazji rujnujemy swoje zdrowie psychiczne to sprawa drugorzędna.

Najgorsze, że nie zachowujemy się tak tylko w tłumie. Nie zwracamy uwagi na to, że coś nas przytłacza. Nie mamy na to czasu. Przecież nic się nie dzieje. Miliony ludzi dookoła nas żyją tak samo i są szczęśliwi. Codziennie media i celebryci wmawiają nam, że najważniejsze jest kolorowo żyć. Mieć piękny dom, modne ubrania, chodzić z imprezy na imprezę. Zgasić światło i tańczyć. Tylko ile można tak pociągnąć? Przecież przychodzą takie dni, że nie mamy kompletnie na nic siły. Wszystkie duszone emocje spadają ze zdwojoną siłą. Co z tym zrobić?

Przede wszystkim starać się nie dopuścić do takiej sytuacji. Emocje nie są złe. Smutek nie jest zły. On prowadzi do dobra, tylko trzeba umieć go odpowiednio wykorzystać. Kiedy kolejny raz nagle dopadnie Cię kiepski moment to zastanów się jaka jest tego przyczyna. Nie zostawiaj tak tego. Bywa że jakieś miejsce, piosenka czy osoba sprawiają, że czujemy coś dziwnego. Gorzej się oddycha, czujemy ucisk w klatce piersiowej, a gdzieś z tyłu głowy pojawia się wspomnienie. Najczęściej to zagłuszamy, odwracamy się w drugą stronę, staramy się o tym nie myśleć. A przecież w ten sposób możemy zajrzeć wgłąb siebie. Zobaczyć, co jest dla nas ważne.

Jak to zrobić? Pozwolić od czasu do czasu działać smutkowi w nas. Nie mówię o użalaniu się nad sobą i pogrążeniu w depresji. Wręcz przeciwnie. Jeśli nagle dopadnie Cię smutek to poszukaj jego przyczyny. Zadaj sobie pytania. Czemu akurat to miejsce sprawia, że tak się czuję? Z kim tu ostatnio byłem/byłam? Z czym mi się kojarzy? Co ma w sobie ta piosenka, że chce mi się płakać? Do jakiej sytuacji odnoszą się jej słowa? Kto mi ją pokazał? W jakiej sytuacji mi towarzyszyła? Czemu po spotkaniu z tą osobą mam tyle sprzecznych myśli? Kto to dla mnie jest? Kogo mi przypomina? I mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Zresztą o zadawaniu pytań już pisałam, o tutaj.

Generalnie chodzi o to, żeby nie zagłuszać tych pozornie negatywnych emocji, bo one są drogowskazami do tego nad czym musimy pracować. Pokazują nasze niezagojone rany, nierozwiązane problemy, niewyjaśnione sytuacje. Prowadzą ścieżkami do miejsc, które wymagają naszej pracy. Tam, gdzie schowaliśmy problemy pod przysłowiowym dywanem. 

Co robić? Zauważyć, że coś się dzieje, zapalić światło i na chwilę przestać tańczyć. Nie tylko w sensie dosłownym. Chociaż i tak się przyda, gdy żyjecie tylko od imprezy do imprezy, nie patrząc na nic innego. Ale możecie potraktować emocje jako światło. Pokażą wam w którą stronę iść, nad czym zacząć pracować. Oczywiście zachowując umiar. Idealną współpracę serca z rozumem.


I może to wszystko jest pogmatwane i mało zrozumiałe na pierwszy rzut oka, ale właśnie dzisiaj mam taki dzień. Dzisiaj zapaliłam światło i na chwilę przystopowałam mój taniec. I wiecie co? Od razu lepiej się czuję, bo wiem już co sprawiło, że byłam smutna. I zaczynam nad tym pracować. Od teraz.

1 komentarz:

  1. Smutek jest częścią nas i nie powinniśmy się go wypierać. Ja mam skłonność do płakania z błachych powodów i nie potrafię się powstrzymać nawet na uczelni, co jest czasem przesadą, trochę staram się opanować, ale też jakoś szczególnie się tego nie wstydzę, no bo... taka już jestem. Choć czasem "nie przystoi". Ale rzeczywiście, ważne jest, by czasem się zatrzymać i zastanowić.
    :*

    OdpowiedzUsuń