Jaki smak ma milczenie? U mnie ma smak herbaty... Takiej, która parzy wargi i gardło. Z dodatkiem malin albo konfitury. Dlaczego tak? Sama nie wiem... Kiedy postanowiłam dzisiaj napisać o milczeniu to najpierw pomyślałam, że potrzebuję koniecznie gorącej herbaty z malinami. Może tym smakiem rekompensuję sobie otaczające mnie milczenie...
Najchętniej milczałabym, ale milczenie nie jest żadnym rozwiązaniem, milczenie nie wyjaśnia nic. A ja usiłuję wciąż na nowo wyjaśnić sobie i tobie, że to, co uczyniłam, nie było zdradą. Nawet wtedy, gdy zapragnęłam umrzeć, nie popełniłam zdrady i nie zawiodłam twojej wiary we mnie. I dlatego, przyjacielu, przeciw twojemu milczeniu będę się bronić słowami.
Halina Poświatowska
Nie byłabym sobą gdybym pisząc o milczeniu nie użyła cytatu mojej ukochanej poetki. Idealnie oddane sedno w kilku zdaniach. Milczenie nie jest żadnym rozwiązaniem. Niestety, chyba nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. A przecież rozmowa, krótkie nawet wyjaśnienie, czy powiedzenie: daj mi spokój, jest lepsze. To wszystko jest lepsze niż milczenie.
Czemu milczymy?
Boimy się. Tak zwyczajnie i po prostu. Nie chcemy rozdrapać jakiejś rany. Nie chcemy żeby druga osoba powiedziała nam, co myśli. Boimy się skonfrontować z innymi niż nasze poglądami. Wydaje nam się, że jesteśmy nieomylni. Czujemy dumę, nie potrafimy przyznać się do błędu. A jeśli ktoś nas zranił to chowamy się z podkulonym ogonem, jak wystraszony pies. I zamykamy się.
Co się dzieje jak milczymy?
Milczenie wpływa nie tylko na osobę nim dotkniętą, ale też na tą, która milczy. I zawsze jest to destrukcyjny wpływ. Oczywiście, jeżeli rozważamy normalne relacje, a nie te toksyczne. W drugim przypadku milczenie jest nawet wskazane. Wracając do tematu...
W miłości, przyjaźni, czy zwykłej znajomości kłótnie są nieuniknione, a nawet wskazane. Ale o tym innym razem. Teraz chcę się skupić na tym, że często po takiej kłótni następuje milczenie. Jeden dzień, dwa, trzy, tydzień, miesiąc... I tak coraz bardziej się wydłuża. A z każdym dniem coraz trudniej nam pokonać to milczenie. Mówimy sobie: zadzwonię jutro albo na urodziny, na święta, kiedy indziej... Na początku jest wspaniale, nie przejmujemy się niczym. Zwłaszcza jeśli powodem milczenia jest nowy chłopak, dziewczyna, czy przyjaciele. Przecież oni dają wszystko. Nikt nie jest więcej potrzebny, nie ma czasu.
Ten stan euforii trwa jakiś czas. Nie można określić ile dokładnie, bo u każdego jest inaczej. Tylko, że po jakimś czasie milczenie zaczyna ciążyć. Może za sprawą jakiegoś wydarzenia, piosenki czy rozmowy przypominamy sobie o kimś, kto był bliski. I to zaczyna w nas kiełkować. Zauważamy, że kogoś nam brakuje. I pojawia się ten straszny wstyd. Poczucie porażki. Niby łatwo byłoby się z tym rozprawić. Wysłać smsa, zadzwonić albo zwyczajnie zapukać do drzwi tej osoby. Tylko jest coś, co wtedy blokuje. Lęk i duma. Pozornie przeciwstawne uczucia, a tutaj się łączą. Lęk przed odrzuceniem. W końcu to my postanowiliśmy milczeć. Zraniliśmy tę drugą osobę, która często szukała kontaktu. Nie chcemy być tak samo odtrąceni. Duma? Bywa, że milczymy, bo ktoś powiedział nam parę przykrych słów i mimo całej miłości do tej osoby nie chcemy się odezwać, bo to byłoby niczym przyznanie jej racji.
Poprosiłam jedną osobę, która tego doświadczyła, żeby mi opisałą swoje uczucia kiedy milczała i nie potrafiła odezwać się do swojej przyjaciółki. Ujęła to bardzo trafnie i myślę, że do Was te słowa też przemówią bardziej niż mój kolejny długi opis:
Totalna pustka. To jest coś takiego. jakby ktoś ci zabrał zabawkę i schował na najwyższą półkę. Widzisz ją, ale nie możesz jej dosięgnąć.
Napisałam o milczeniu z perspektywy tego, który milczy. A co z tymi, którzy zostali tym milczeniem dotknięci? Z przyjaciółmi często mówimy, że ktoś "gra ciszę". Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak trafnie to brzmi. Cisza często przecież gra. Tylko jest to dosyć przeźliwa muzyka. W naszej głowie. Wiadomo, do wszystkiego można się przyzwyczaić. I jeśli już porównuję to do muzyki to wyobraźcie sobie melodię w swojej głowie. Piękną, delikatną. Taką, przy której się relaksujecie. Ta melodia to wasze życie. Wszystko zgodnie z planem, kolorowo, wśród przyjaciół. I nagle następuje fałsz w tej melodii. Uderza was tak, że musicie zatkać uszy. To właśnie to milczenie, ta cisza. Przypomina Wam się o osobie, która była, ale z nieznanych dokładniej powodów zaczęła milczeć. Powtarzam się, ale muszę. Milczenie boli. Zwłaszcza, kiedy jest niewyjaśnione. Kiedy próbujemy nawiązać kontakt, ale nie otrzymujemy nic w zamian.
Co z tym zrobić?
Wyjaśnić. Przestać się bać. Nie mamy tak naprawdę nic do stracenia. Przecież i tak milczymy, nie ma tej relacji. Jeśli się odezwiemy, to może uda się to naprawić. Jeśli nie, trudno. Próbowaliśmy. Zawalczyliśmy sami ze sobą. Możemy ruszyć do przodu z czystszym sumieniem. Tylko najpierw zrób ten pierwszy krok. Usiądź sam ze sobą. Zrób coś na kształt rachunku sumienia. Tylko nie tego kościelnego, ale osobistego. Przeanalizuj wszystkie za i przeciw. Objerzyj wspólne zdjęcia, powspominaj najlepsze chwile. Pomyśl o tym, co ta osoba Ci dała. Wiem, że się zmieniła. Ty też się zmieniłeś/zmieniłaś. Ale tęsknisz, bo inaczej ta osoba nie siedziałaby Ci w głowie, a myśl o niej nie bolałaby. Spróbuj. Nie obiecuję, że wszystko wróci do dawnego stanu. Ba, często po przerwaniu milczenia nie udaje się odbudować relacji. Tylko łatwiej ruszyć do przodu. A jeśli się uda odbudować? Jeśli ta osoba też tęskni i się boi? Może być pięknie. Tylko trzeba ruszyć. I pozbyć się swoich lęków.
Odwagi!
Sama prawda! :)
OdpowiedzUsuńSama prawda! :)
OdpowiedzUsuń