Podobno ludzie przychodzą i odchodzą. Jasne, są też tacy, którzy nigdy nie odchodzą. Tylko że nie zawsze jest tak kolorowo. Kiedy znika ktoś, kto miał być zawsze to zostaje rana. Wielka dziura i pustka. Z czasem ta rana się zmniejsza, nie myślimy już o tym tak wiele, ale po każdej ranie pozostaje blizna. Często samo spojrzenie na tą bliznę powoduje napływ wspomnień. I strachu. Przed spotkaniem, przed konfrontacją. Bo łatwiej żyć z dala od osoby, która zraniła i odeszła. Sama mam kilka takich blizn, ale na niektóre już nie boję się spojrzeć. I nie boję się spojrzeć tym osobom w oczy. Czemu o tym pomyślałam dzisiaj? Dostałam wiadomość, która mnie niezwykle poruszyła. Właśnie od osoby, której rana dopiero się zabliźnia. Jeszcze czuć tam pustkę. I wielki strach, ale powoli wychodzi na prostą. Na początku chciałam o tym napisać swoimi słowami i z własnego doświadczenia, ale doszłam do wniosku, że słowa Ł. bardziej do was trafią, bo są szczere i spontaniczne, więc za zgodą autorki cytuję jej wiadomość :).
Strach przed kimś, kto był najważniejszy - czym jest? Jak poradzić sobie z brakiem kontaktu? To nierealne w Twoim świecie? Z czasem zobaczycie, że jest inaczej. Nie będzie łatwo, ale się uda.
Nie myślcie, że podam wam konretną metodę na bronienie się przed strachem. Nie, nie podam jej, bo takiej nie ma. Tylko dzięki własnej determinacji można to osiągnąć. Kilka miesięcy temu wszyscy wokół mnie mówil: odpuść, zerwij kontakt. Nie wyobrażałam sobie tego. Jak przestać odzywać się do kogoś, kto był bardzo ważny dla Ciebie, Ty dla niego? No jak? Odizolowanie się od niego nie było możliwe w moich oczach.
A teraz? Proszę bardzo! Nie wiem co u niego, On nie wie co u mnie. Najgorsze były momenty, kiedy mieliśmy możliwość się spotkać. Tyle, że chyba ani On, ani ja nie chcieliśmy, nie byliśmy gotowi. Chwila próby, ale przetrwałam.
Jak jest dzisiaj, po kilku miesiącach? Nie za bardzo chcę się z nim zobaczyć. Zresztą o czym rozmawiać po tak długiej przerwie? Chyba już nie ma o czym. Każdy z nas ma swoje życie. Może tylko tak mówię, że nie chcę, a może się boję? Pewnie coś w tym jest. Nie można wymazać wszystkich wspomnień z pamięci, ale można nauczyć się z tym żyć.
Dlatego ja właśnie tak robię i pewnie wielu z was czytając tę historię myśli: przecież mam tak samo, przecież to o moim życiu, to o mnie. Nie bójcie się konfrontacji, bo ona kiedyś nadejdzie. Nadejdzie ten dzień, kiedy będziecie musieli porozmawiać, a rozmowa to jedyne rozwiązanie całej sytuacji. Nie da się inaczej. Kiedy oddala się od was człowiek czujecie żal, rozgoryczenie, ból. Pytacie: dlaczego to spotkało mnie? Nie oszukujmy się, takie uczucia będą nam towarzyszyły, bo one nam pomagają. Ale to pomaga nam się kształtować, prowadzi do poznawania siebie. Warto mieć nadzieję! Ona naprawdę pomaga.
"Kto nie boi się wierzyć, że się uda,
Kto wie? Kto wie, że wiara czyni cuda?"
I pamiętacie, że jeśli ktoś jest dla was ważny, to walczcie. Walczcie o niego. Tylko nigdy kosztem siebie. Czasem trzeba odpuścić i zacząć żyć bez tej osoby. Inicjatywa musi być z obu stron. Tylko wtedy walka ma sens. Kiedy się poddacie, nie myślcie, że jesteście pokonani. Wygraliście siebie i swoje życie i szczęście. Nie ułoży się od razu. Dajcie czasowi czas.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMi się wydaje, że jeśli chce się być dobrym dla innych to najpierw trzeba skupić się na dobrych relacjach z samą sobą, bo jeśli nie będziemy rozumieć i akceptować siebie to trudno będzie uszanować prawa innych i uszanować ustanowione przez nich granice. Dotyczy to zarówno przyjaźni jak i miłości oczywiście :)
OdpowiedzUsuń